czwartek, 31 stycznia 2019

Recenzja książki "Misja helikopter"

Recenzja książki "Misja helikopter"

      W kolejnym wpisie z serii recenzji książek górskich, chciałbym Wam przedstawić pozycję, która może po tytule nie zapowiada górskiego klimatu, ale zarówno okładka, jak i nazwisko autora rozwiewają wszelkie wątpliwości.
Książka pt. „Misja helikopter” jest autorstwa Simone’a Moro, wybitnego himalaisty, którego w większym zarysie można poznać w poprzednich pozycjach przedstawionych na blogu.
Można powiedzieć, że te 3 książki „Zew lodu”, „Nanga Parbat” i „Misja helikopter”, to pewnego rodzaju trylogia z życia autora. Mimo, iż w każdej książce autor przedstawiany jest z rożnych punktów widzenia, to częścią wspólną na pewno są góry, a właściwie te najwyższe w Himalajach i Karakorum.
O swojej rodzącej się pasji do helikopterów można przeczytać już w książce „Zew lodu”, kiedy to pilot helikoptera pozwala pierwszy raz „prowadzić” latający statek powietrzny. Podczas transportu do obozu pod  Annapurną, gdzie zamierzał wejść wraz z Denisem Urubką, pilot przekazał stery i po krótkim instruktażu od rosyjskiego pilota udał się w miejsce, które dobrze znał.
Simone zapragnął wtedy by zrealizować swoje marzenie jakim było latanie helikopterem w najwyższych górach świata. Jednak nie był to plan wożenia turystów pod sam szczyt, lecz niesienie pomoc tym, którzy jej potrzebują w sytuacjach zagrożenia życia i to nie tylko wspinaczom, ale również lokalnej ludności.
Oficjalnie informację tę ogłosił na konferencji po zdobyciu jako pierwszy szczytu Makalu zimą w 2009 roku.
Autor w książce opisuje swoje kolejne etapy zbliżające go do upragnionego celu. Opowiada o ludziach, którzy pojawili się w jego życiu przy okazji tego projektu. Przedstawia zarówno tych, którzy mu pomagali i wspierali, ale też ukazuje tych, którzy stwarzali problemy i z zazdrości czekali tylko na potknięcie i fiasko wielkiego przedsięwzięcia.
Możemy również dowiedzieć się, jak wygląda uzyskanie licencji pilota helikoptera, o którą Simone ubiegał się w USA z uwagi na biurokracje w jego makaronowej ojczyźnie.
W trakcie realizacji jednego marzenia autor nadal wybiera się w najwyższe góry by wspinać się, ale również by trenować loty u boku doświadczonych pilotów przy realizacji akcji ratunkowych i logistycznych. Z uwagi na cenne doświadczenie himalaisty, Simone jest wręcz stworzony do akcji ratunkowych w najwyższych górach świata. Umiejętności wspinaczkowe, zdolności aklimatyzacyjne, znajomość topografii gór oraz nabieranie odpowiedniego doświadczenia w lotach śmigłowcem dawały mu szerokie pole do działania.
W książce możemy znaleźć opisy kilku akcji ratowniczych, z których każda pokonywała kolejną barierę możliwości śmigłowca. Kilka razy autor wspomina, że osiągnęli wysokość wyższą niż tą maksymalną jaką mają wpisane w dokumenty maszyny (akredytacja), po czym zawsze wprowadza sprostowanie, że widocznie znowu wysokościomierz źle pokazuje, bo przecież tak wysoko nie mogą latać.
Simone Moro opisuje również sytuację z jaką się spotkał podczas jednego ze swoich wyjść na Mount Everest, gdy grupa Szerpów innej wyprawy zaatakowała i pobiła go, a kilka dni później on helikopterem przyleciał na ratunek właśnie tej grupie Szerpów. Poniżej link do tej sytuacji.
Podczas czytania tej opowieści możemy znaleźć dobre i złe strony ludzi, miejsc czy sytuacji.
Autor wspomina też tragiczne wydarzenia sprzed lat gdy zginął jego partner wspinaczkowy Anatolij czy włoski przyjaciel Gianni, z którym uczył się latać jego śmigłowcem, który na łożu śmierci oznajmił, że sprzeda mu go w dobrej cenie.
Książka ta ukazuje najwyższe góry świata z innej perspektywy, tej uniesionej kilka metrów nad szlakami wypraw, tej kilka metrów od skalnych ścian, w których himalaiści czekają na pomoc, w końcu tej kilka metrów nad najwyższymi wierzchołkami gór na Ziemi. Jest to opowieść o człowieku, który dąży do spełnienia swojego kolejnego, prawie niemożliwego marzenia i pokazuje, że gdy czegoś się bardzo pragnie to można to osiągnąć, i że wszelkie granice są tylko po to, by je pokonywać. Ciągłe poznawanie siebie i sprawdzanie na ile tak naprawdę nas stać i co jesteśmy w stanie wytrzymać, a przy tym jak wielką radość osiągnąć, bo nie sam cel, ale droga do jego zdobycia jest najważniejsza.

Tą opowieść o wspinaczu, który oprócz wspinania się w najwyższych górach świata miał marzenie, by również tam stworzyć lotnicze ratownictwo górskie, i któremu udało się zrealizować to marzenie, mogę śmiało polecić każdemu, kto kocha góry i podobnie jak autor chciałby bujać w obłokach nad górskimi szczytami, ale nie w myślach, lecz za sterami helikoptera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

  „Berbeka życie w cieniu Broad Peaku” Pierwsza recenzja po dłuższej przerwie przypadła na książkę o jednym z najwybitniejszych himalais...